Teoretycznie pisać
bloga może każdy. Najłatwiej zaistnieć w blogosferze prowadząc blogi o tym, co może
zainteresować jak największą liczbę osób. Wybrałyście sobie niełatwą drogę.
Książki, to może jest nawet temat „trendy”, ale łatwiej zdobyć popularność
pisząc blogi o gotowaniu, modzie oraz nowych technologiach, niż recenzje
książek. Dlaczego blog o książkach?
Agentka Wilczex: Bo nic innego nie umiemy (śmieje się) A tak zupełnie poważnie, to jeśli chodzi o mnie, to z modą jestem na bakier, nowych technologii unikam jak diabeł święconej wody, a jak już coś zdarzy mi się ugotować, to zjadam to tak szybko, że nie mam czasu zrobić zdjęcia. Natomiast książki czytam zawsze i wszędzie, więc w pewnym momencie doszłam do wniosku, że zamiast opowiadać każdemu z osobna o świeżo przeczytanej książce, można to samo napisać na blogu.
Agentka Rose: Jesteśmy humanistkami do szpiku kości. Za namową Wilczex, zaczęłam pisać swoje opinie i recenzje o przeczytanych książkach na jednym z portali. Po jakimś czasie pojawił się pomysł, żeby to, co piszemy, publikować w jednym miejscu – na naszym blogu.
Zazwyczaj bloga prowadzi jedna osoba. Dopiero z czasem, gdy blog zaczyna się rozrastać, powstają zespołu osób, które na nim działają. Wy, od samego początku bloga prowadzicie obie. Macie podział obowiązków?
W.: Blog od samego początku był skazany na nasz duet. Ja wpadłam na pomysł, powiedziałam o tym Rose, która przyklasnęła i dała kopniaka do działania. Bez niej zapewne bym dała za wygraną, bo jak już wspomniałam, technologia to dla mnie czarna magia. Zatem podział obowiązków wypłynął naturalnie – ja zajmuję się głupotami, a Rose całą resztą ;-)
R.: Praca w duecie jest motywująca. W sieci pełno jest blogów porzuconych, zapomnianych, zaprzestanych z powodu braku weny albo czasu. My możemy siebie poszturchać łokciem i przypomnieć: „hej, dawno nic nowego nie napisałaś, zabieraj się do roboty!”. Fajne też jest to, że interesujemy się zupełnie różnymi rzeczami, czytamy różne książki. Dzięki temu nasz blog trafia do szerszego grona czytelników.
Rynek książek elektronicznych, a co za tym idzie również e-czytników wzrasta. Ma on swoich zagorzałych fanów jak i przeciwników. Milan Kundera we wszystkich umowach, jakie podpisuje z wydawcami zaznacza, że nie pozwala na wydawanie swoich książek w wersji elektronicznej. Zygmunt Bauman zrezygnował z Kindla’, ponieważ, „próbował zaginać ekran, ale się nie dało”. Dlatego pytam: Książka papierowa czy elektroniczna?
W.: No to wykopałaś kość niezgody… ;-) Ja Kindla nie tykam, bo zaraz popsuję…
R.: Obie! (śmieje się) Rzeczywiście miałyśmy wiele rozmów ze sobą na ten temat. Ja uwielbiam mojego Kindle’a – jest mały, lekki i poręczny. Mogę mieć na nim kilkanaście książek, a bez problemu zmieści się w torebce. Zawsze zabieram go w podróż, bo to ogromna ekonomia miejsca i wagi bagażu. Widzę to tak: początkowo ludzie chodzili wszędzie pieszo, ale odkryli, że można osiodłać konia. Potem odkryli, że konie mogą ciągnąć karetę, dzięki czemu pojedzie więcej osób. Potem się okazało, że można jechać autem, w dodatku podróż zajmuje znacznie mniej czasu. Teraz na duże odległości latamy samolotami, kto wie, co będzie za dziesięć lat. Każdy z tych etapów miał swoje plusy i minusy, ale z każdym krokiem szliśmy do przodu. Podobnie mamy z książkami. Najpierw rzeźbili je w tabliczkach glinianych, potem skrobali na skórze bydlęcej, papirusie. Z czasem pojawił się papier i ktoś te wszystkie księgi żmudnie przepisywał w świetle świecy. Aż nagle jakiś geniusz wpadł na pomysł druku! Papierowe książki drukowane też zmieniały z czasem swoje oblicze, aż zaczęliśmy je wydawać w wersji elektronicznej. Myślę, że nasze obecne czytniki to taki „etap pierwszych samochodów”. Za kilka lat na pewno będą wygodniejsze w użyciu. Mimo mojej miłości do nowych technologii, tradycyjne książki też bardzo lubię. Marzy mi się domowa biblioteka z półkami od podłogi do sufitu – tego z tabletami i czytnikami nie uda się osiągnąć.
Otrzymałyście wyróżnienie jury w konkursie Blog of Gdańsk 2012.Czy otrzymanie wyróżnienia w konkursie wpłynęło na wasz blog? Pojawiają się nowe propozycje współpracy?
Agentka Wilczex: Bo nic innego nie umiemy (śmieje się) A tak zupełnie poważnie, to jeśli chodzi o mnie, to z modą jestem na bakier, nowych technologii unikam jak diabeł święconej wody, a jak już coś zdarzy mi się ugotować, to zjadam to tak szybko, że nie mam czasu zrobić zdjęcia. Natomiast książki czytam zawsze i wszędzie, więc w pewnym momencie doszłam do wniosku, że zamiast opowiadać każdemu z osobna o świeżo przeczytanej książce, można to samo napisać na blogu.
Agentka Rose: Jesteśmy humanistkami do szpiku kości. Za namową Wilczex, zaczęłam pisać swoje opinie i recenzje o przeczytanych książkach na jednym z portali. Po jakimś czasie pojawił się pomysł, żeby to, co piszemy, publikować w jednym miejscu – na naszym blogu.
Zazwyczaj bloga prowadzi jedna osoba. Dopiero z czasem, gdy blog zaczyna się rozrastać, powstają zespołu osób, które na nim działają. Wy, od samego początku bloga prowadzicie obie. Macie podział obowiązków?
W.: Blog od samego początku był skazany na nasz duet. Ja wpadłam na pomysł, powiedziałam o tym Rose, która przyklasnęła i dała kopniaka do działania. Bez niej zapewne bym dała za wygraną, bo jak już wspomniałam, technologia to dla mnie czarna magia. Zatem podział obowiązków wypłynął naturalnie – ja zajmuję się głupotami, a Rose całą resztą ;-)
R.: Praca w duecie jest motywująca. W sieci pełno jest blogów porzuconych, zapomnianych, zaprzestanych z powodu braku weny albo czasu. My możemy siebie poszturchać łokciem i przypomnieć: „hej, dawno nic nowego nie napisałaś, zabieraj się do roboty!”. Fajne też jest to, że interesujemy się zupełnie różnymi rzeczami, czytamy różne książki. Dzięki temu nasz blog trafia do szerszego grona czytelników.
Rynek książek elektronicznych, a co za tym idzie również e-czytników wzrasta. Ma on swoich zagorzałych fanów jak i przeciwników. Milan Kundera we wszystkich umowach, jakie podpisuje z wydawcami zaznacza, że nie pozwala na wydawanie swoich książek w wersji elektronicznej. Zygmunt Bauman zrezygnował z Kindla’, ponieważ, „próbował zaginać ekran, ale się nie dało”. Dlatego pytam: Książka papierowa czy elektroniczna?
W.: No to wykopałaś kość niezgody… ;-) Ja Kindla nie tykam, bo zaraz popsuję…
R.: Obie! (śmieje się) Rzeczywiście miałyśmy wiele rozmów ze sobą na ten temat. Ja uwielbiam mojego Kindle’a – jest mały, lekki i poręczny. Mogę mieć na nim kilkanaście książek, a bez problemu zmieści się w torebce. Zawsze zabieram go w podróż, bo to ogromna ekonomia miejsca i wagi bagażu. Widzę to tak: początkowo ludzie chodzili wszędzie pieszo, ale odkryli, że można osiodłać konia. Potem odkryli, że konie mogą ciągnąć karetę, dzięki czemu pojedzie więcej osób. Potem się okazało, że można jechać autem, w dodatku podróż zajmuje znacznie mniej czasu. Teraz na duże odległości latamy samolotami, kto wie, co będzie za dziesięć lat. Każdy z tych etapów miał swoje plusy i minusy, ale z każdym krokiem szliśmy do przodu. Podobnie mamy z książkami. Najpierw rzeźbili je w tabliczkach glinianych, potem skrobali na skórze bydlęcej, papirusie. Z czasem pojawił się papier i ktoś te wszystkie księgi żmudnie przepisywał w świetle świecy. Aż nagle jakiś geniusz wpadł na pomysł druku! Papierowe książki drukowane też zmieniały z czasem swoje oblicze, aż zaczęliśmy je wydawać w wersji elektronicznej. Myślę, że nasze obecne czytniki to taki „etap pierwszych samochodów”. Za kilka lat na pewno będą wygodniejsze w użyciu. Mimo mojej miłości do nowych technologii, tradycyjne książki też bardzo lubię. Marzy mi się domowa biblioteka z półkami od podłogi do sufitu – tego z tabletami i czytnikami nie uda się osiągnąć.
Otrzymałyście wyróżnienie jury w konkursie Blog of Gdańsk 2012.Czy otrzymanie wyróżnienia w konkursie wpłynęło na wasz blog? Pojawiają się nowe propozycje współpracy?
R.: Pojawiają się. A
najbardziej mnie cieszy, że nie jesteśmy już szeregowym zwykłym blogiem, tylko
ktoś nas zauważył i dodał nam mnóstwo motywacji.
W.: Na pewno to
wyróżnienie zadziałało na nas jak pozytywne paliwo do działania i rozwija
bloga.
Bloga prowadzicie od 2011 roku. Współpracujecie już z kilkoma wydawnictwami. Kto pierwszy wyciąga rękę do współpracy, bloger czy wydawca?
W.: Zwykle to my piszemy do wydawnictw, które znamy i lubimy od wielu lat i proponujemy współpracę. Ale zdarza się również, że odzywają się do nas ludzie z wydawnictw, których nie znałyśmy wcześniej.
R.: Ostatnio tak się dzieje coraz częściej.
W. Do tej pory zawsze okazywało się, że mniejsze wydawnictwa też mają coś wartościowego do powiedzenia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz